przez Maciej K. » 21 Wrz 2010, 09:12
Już w średniowieczu w ramach "quadrivium" muzyka występowała obok innych nie mniej ważnych przedmiotów (sztuk wyzwolonych) przygotowujących do studiów wyższych. W tak odległych czasach doceniano wagę edukacji muzycznej. Niestety wciąż w Polsce słychać głosy dotyczące "meblowania" edukacji z wyłączeniem edukacji muzycznej. Niepokojące to głosy, trzeba wyraźnie podkreślić! Prawdopodobnie wywołują te dyskusje Ci, którzy sami mają złe doświadczenia z muzyką. Nie będę przytaczał pozytywnego wpływu muzyki na wielostronny rozwój człowieka, bo badania te są znane (Shuter-Dyson, Gordon, Lavender, Manturzewska, Kamińska, Suświłło, Zwolińska, Kisiel i inni) - mam tu na myśli między innymi uczenie się innych przedmiotów przy pomocy muzyki i sam dobroczynny wpływ muzyki (niedoceniany Efekt Mozarta - prawda czy mit? - nie jest istotne - istotne że pomaga, pobudza i jest!!!)Niech się nazywa Efektem Słuchania Muzyki lub Efektem Słuchania Ulubionej Muzyki -ale na litość! Niech jest! Niech będzie!. Kolejny problem dotyczy traktowania przedmiotu "muzyka" w szkole przez samych nauczycieli muzyki i przez pozostałych nauczycieli przedmiotów WIODĄCYCH (j. polski, matematyka, przyroda). Spychanie muzyki do roli "michałków" to niedorzeczność - tym bardziej, że obowiązuje nas to samo rozporządzenie dotyczące oceniania i klasyfikowania uczniów, dotyczą nas te same siatki godzin, te same noty (oceny), ten sam czas oddziaływania (45 minut), te same studia i przygotowanie pedagogiczne i wiele innych czynników. Czy muzyka ma tylko i wyłącznie bawić i umilać czas w szkole? NIE!!!!!!! Jestem za muzyką, jako pełnoprawnym przedmiotem, który może cieszyć i bawić - przy okazji! Przede wszystkim zaś, ma uczyć i rozwijać! I właśnie dlatego mówi się i pisze i rozwojowych funkcjach muzyki! Po co powstaje tyle prac naukowych na temat edukacji muzycznej, skoro nikt nie korzysta z wyników badań i nie wdraża wniosków? Dlaczego nauczyciel muzyki ma być gorszy, przecież spędził nie mniej czasu na studiach nad instrumentem i innymi przedmiotami, co lekarz czy polonista? Dlaczego słychać głosy, że "odpytywanie" (przesłuchiwanie) ucznia z piosenki pozostawia negatywny ślad w psychice dziecka? Zadaję więc pytanie: Czy odpytywanie z matematyki dziecka nie pozostawia tego śladu? O czym właściwie rozprawiamy? O stylu, metodzie, strategii czy wykonaniu? Gdzie właściwie tkwi sens rozważań?
Ostatnio edytowany przez
Maciej K., 27 Wrz 2010, 09:30, edytowano w sumie 1 raz