SNM

Zmiana siedziby SNM2023-10-29

więcej »

Wielkie podziękowania dla Pani Haliny2023-07-11

więcej »

Zmarł Zbigniew Ciechan2021-02-03

więcej »

zobacz wszystkie aktualności

Newsletter

Podaj nam swój e-mail, jeśli chcesz otrzymywać aktualności

Wychowanie Muzyczne » Czytelnia » VI Ogólnopolska Konferencja Metodyczna Nauczycieli Muzyki – refleksje Sympatyków Wychowania Muzycznego

VI Ogólnopolska Konferencja Metodyczna Nauczycieli Muzyki – refleksje Sympatyków Wychowania Muzycznego

Autor:

artykuł z numeru 3/2014

 

Na początku kwietnia w Łodzi odbyła się VI Ogólnopolska Konferencja Metodyczna Nauczycieli Muzyki, w której wzięło udział także kilku Sympatyków Wychowania Muzycznego. Jakie wrażenia? Zapraszamy do zapoznania się z pełną dyskusją na stronie https://www.facebook.com/groups/611032378960450/, poniżej zaś prezentujemy kilka komentarzy – opinie Mirosława Grusiewicza, Edyty Bobryk, Tomasza Zalewskiego, Ryszarda Popowskiego, Ewy Bieniek, Marii Szreder, Doroty Przęczek, Małgorzaty Skoniecznej oraz Anny Kaźmierskiej.

 

 

Mirosław Grusiewicz:

Wczoraj byłem na konferencji w Łodzi. Po raz pierwszy jako gość, po raz pierwszy bez publicznych wystąpień i po raz pierwszy w „Wychowaniu Muzycznym” damy relację napisaną przez uczestnika (do tej pory dawaliśmy krótkie notatki redakcyjne). O napisanie poprosiłem kobietę, która sporo po świecie jeździ i na wielu takich konferencjach bywała, ale na naszej zagościła po raz pierwszy. Sam ciekaw jestem, co o niej napisze. Z krótkiej rozmowy wywnioskowałem, że zaskoczył ją „rozrywkowy” charakter (a było to jeszcze przed uroczystą kolacją). Ja to określam „radością spotkania” i uważam za sympatyczne. W zasadzie problemem zasadniczym SNM jest to, iż ta radość, wspólnotowość, publiczna działalność trwa dwa dni, pewnie gdzieś tam przechodzi w bardziej życzliwe kontakty, indywidualnie procentuje, ale generalnie jednak tylko dwa dni – jak to przełożyć na pozostałe 363?

PS Pierwszego dnia rewelacyjny był koncert Tria Janiaka.

 

Edyta Bobryk:

Pierwszy dzień był fantastyczny i obfitował w wiele działań i ciekawych zajęć warsztatowych. Bardzo żałuję, że nie mogłam zostać na zajęcia sobotnie. Pozdrawiam organizatorów i uczestników.

 

Tomasz Zalewski:

Naprawdę dużo się działo... koncert harfowy, gitarowy – rewelacja, a trio jazzowe – fantastyczne!!! Urzekło mnie też spotkanie z Joszko Brodą – bardzo mądry, a zarazem skromny człowiek. Sobotnie warsztaty z nim dały dużo do myślenia.

Nawiązując jeszcze do „rozrywkowego charakteru” (choć nie do końca wiem, co kryje się za tymi słowami), uważam, że to jest właśnie jedna z podstawowych funkcji muzyki. Ma ona bawić, dawać radość, powinna sprawiać przyjemność. Dla mnie jest czymś naturalnym, że ludzie bawią się tak zacnymi dźwiękami, jakie mogliśmy usłyszeć w Łodzi. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za kolejne twórcze spotkanie...

 

Ryszard Popowski:

No to od początku: współczesna kultura przepełniona jest muzyką zabawną, dającą radość i łatwo przyjemną. Mam pytanie: W którym momencie „procesu edukacyjnego” puścimy oczko do uczniów, że muzyka ma też głębię? Czy oni to oczko zrozumieją? Proszę zwrócić uwagę, że zabawa nigdy się nie kończy. Taka jest kultura – bawmy się – i edukacja też niech będzie zabawna i z takiej edukacji wyrasta zabawny człowiek. Niezdolny do refleksji i krytycyzmu – wszak w zabawie wszystko jest jak najbardziej na niby. Proszę odszukać na tym forum zdjęcie z koncertu urodzinowego 18-latki (rodzicie zorganizowali koncert gdańskich kameralistów na 18. urodziny córki. Solenizantka zaprosiła na to wydarzenie swoich rówieśników), której utwory (w tym nowocześnie brzmiący kwintet) zagrali gdańscy filharmonicy. I nie było zabawnie, tylko... pięknie,i chyba o to warto się starać. Coś z tego może było na konferencji?

 

Mirosław Grusiewicz:

Ryszard – ja bym ludziom radości nie zabierał. („radość” dla mnie jest tu lepszym określeniem niż „zabawa”). To że konferencje te przepełnia radość (i zabawa) wcale mi nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – jeżdżę na nie „podładować akumulatorki”. Co innego mi się nie podoba: są bez tematu i bez profilu – o wszystkim i dla wszystkich. Może w tym roku temat był najbardziej a proposRadość wspólnego muzykowania – w zasadzie wszystkie mogłyby się tak nazywać. Tak naprawdę o profilu konferencji, jej zawartości merytorycznej decydują sponsorzy – jest taka, jacy są sponsorzy. Mi to się nie podoba, ale jak tu nie kochać sponsorów. Serdecznie ich pozdrawiam. Co jest bardzo dobre – i zawsze na tym mi zależało – to fakt, że wydarzenia spotkania są ściśle związane z miejscem, gdzie się ono odbywa. W tym roku mocnymi akcentami był udział studentów AM w Łodzi, uczniów Szkoły Muzycznej z Łodzi i osób z Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Łódzkiej Orkiestry Gitarowej. Trio W. Janiaka też jest z Łodzi. Środowisku łódzkiemu trzeba podziękować – ładnie się zaprezentowało.

 

Ewa Bieniek:

Taaak!!! Ma być radośnie, zabawnie i relaksacyjnie. Nie wszyscy zapraszają filharmoników na swoje osiemnastki. Powiem więcej, 99% ludzi tego nie robi i nie widzę w tym nic złego. Natomiast części artystyczne naszej konferencji były wspaniałe, nawet powiem więcej: wzruszające. Dlatego dołączam się do podziękowań łódzkim środowiskom muzycznym.

 

Tomasz Zalewski:

Uważam, że wszystkie prezentacje muzyczne na konferencji miały „głębię”. Jestem szczęśliwy, że mogłem wysłuchać koncertu dzieci grających na harfach. O ile wiele razy miałem możność słyszeć ten instrument w „poważnych”, wykonywanych profesjonalnie dziełach, o tyle w rękach dzieci widziałem i słyszałem go po raz pierwszy i nikt mnie nie przekona, że to nie miało w sobie głębi, refleksji, piękna. Myślę, że zabranie uczniów na taki koncert (wykonywany przez ich rówieśników – grała tam nawet pięcioletnia dziewczynka) przyniosłoby lepszy efekt edukacyjny czy społeczny niż owi profesjonalni muzycy na urodzinach.

Kolejnym świetnym wydarzeniem był koncert gitarowy – bardzo profesjonalny i też wykonywany przez młodzież. Takie spotkania mają na celu wymianę doświadczeń, pochwalenie się swoimi osiągnięciami. Za każdym razem odbywają się w innym miejscu, dzięki czemu możemy zobaczyć i usłyszeć perełki z tego rejonu. I muszę przyznać, że w Łodzi dobrze się dzieje – gdyby nie konferencja, raczej byśmy się o tym nie przekonali. Teraz każdy będzie myślał, co zrobić, żeby u mnie też tak było...

 

Ryszard Popowski:

Rozróżniam wartość koncertu, także w wykonaniu dzieci, rozróżniam różnorodność wyrazową muzyki i doceniam, że spotkało się tak wiele osób w dobrej atmosferze. Łódź – kolebka gitarystyki polskiej – przypomnę LIM i Kazimierz Sosiński, twórca klasy gitary, rewelacyjny pan Broda, zespół harf – szacunek dla dzieła i osób. Jaki to ma związek z powszechną edukacją muzyczną w szkole? Państwa posty i treść konferencji wskazują na to, że edukacja muzyczna spełni się raczej poza szkołą. Mam pytanie: Czy podczas tego wydarzenia odbyła się może dyskusja oficjalna albo kuluarowa, kolacyjna, hotelowa na tematy zasadnicze, tyle razy właśnie tu poruszane? Co tym razem zostało zrobione dla uzyskania zmiany w szkole? Co z tego wydarzenia wynika dla zmiany jakości edukacji muzycznej w szkole?

 

Maria Szreder:

O ile wiem, dyskusji takiej nie było w planie konferencji, do kolacji nie odbyła się żadna debata plenarna z uczestnikami. Następnego dnia miały być warsztaty z autorami piątkowych prezentacji, więc chyba też nie było okazji...

 

Dorota Przęczek:

Dyskutujecie Państwo i dyskutujecie... Czas już na to, byście Państwo sami zorganizowali konferencję, która przyniesie oczekiwane zmiany w edukacji muzycznej.

 

Maria Szreder:

Mam wrażenie, że ilość warsztatów i konferencji jest wystarczająca. Na profilu Rytmiczki parę dni temu padło pytanie: Jakich chciałybyście warsztatów? Odpowiedzi brak. Podobne były refleksje w Fundacji Muzyka Jest dla Wszystkich po serii szkoleń dla nauczycieli muzyki – brać nauczycielska niespecjalnie garnie się do konferencji i warsztatów. Oczywiście chętnie wszyscy pojechalibyśmy na konferencję z udziałem ministra kultury lub edukacji, ale oni jak ognia tego unikają.

 

Ewa Bieniek:

Nasze konferencje są raz na rok i ja nie odczuwam przesytu. Nie wiem, może to subiektywne, ale zawsze jest coś, co mnie zainteresuje. Jeśli coś nie jest dla mnie, to w takim gronie zawsze można z kimś porozmawiać, poczytać, popatrzeć na propozycje wydawnicze – wszystko w jednym miejscu. Nie wiem, jak można być niezadowolonym...

 

Maria Szreder:

Nie słyszałam, żeby ktoś był niezadowolony. Brakowało dyskusji, ale było wiele rzeczy bardzo inspirujących.

 

Dorota Przęczek:

I tu się zgadzam z Panią Marią... Rzeczywiście zabrakło dyskusji podczas konferencji. Mimo to bardzo mi się podobała.

 

Mirosław Grusiewicz:

Ogólnopolskie konferencje SNM mają swój profil i wypracowały sobie już pewną renomę. Nieskromnie powiem – pomysł był dobry. Mimo braku szerszej reklamy sporo osób przyjeżdża, duża część to stali bywalcy, można więc powiedzieć, że ludziom to się podoba. Jest zapotrzebowanie – jest OK.

Dyskusji wprawdzie nie ma, ale nie wiem, czy do tej konwencji by one pasowały – mi się wydaje, że nie. Prędzej panel. Dyskusje trzeba przygotować, coś powinno z nich wynikać. To już może i lepiej zorganizować inne konferencje. I podejmuję to wyzwanie – z siłami redakcji czasopisma postaramy się w przyszłym roku wystartować z trochę innym, nowym cyklem konferencyjnym. A to, że na konferencji SNM nie ma dyskusji, zupełnie mi nie przeszkadza. Przeszkadza mi natomiast, że Stowarzyszenie w ogóle, przez cały rok, nie podejmuje żadnych problemów. Obawiam się, że przypomni nam ono o sobie we wrześniu, i to tak cichutko, przed samymi wyborami, a potem za rok – przy kolejnej konferencji. Obym się mylił…

 

Ewa Bieniek:

Bardzo interesująco to brzmi, zobaczymy. A to, że wybory zmuszają do aktywności... Pewnie tak będzie. Dobrze by jeszcze było, gdyby ujawnili się ci, którzy chcieliby zmieniać SNM.

 

Mirosław Grusiewicz:

Pani Ewo, przy braku zainteresowania działalnością SNM (jak widać, większość osób raz do roku pojedzie na konferencję, coś czasami taniej kupi, pewną grupkę gromadzi wokół siebie LAM, i w sumie do tego sprowadza się zainteresowanie) – to w Zarządzie zostaną osoby, które będą chciały zostać, zaproszą tylko do współpracy kilku swoich znajomych i takie będą wybory. Samo w sobie może i nie jest to złe – prezes powinien mieć wokół siebie ludzi, do których ma zaufanie, i vice versa. Ale to zaufanie powinno wynikać z autorytetu danego człowieka, inne względy nie bardzo są dobre. Na pewno są wśród nas osoby, które mogłyby i chciałyby działać i nadają się do tego, w każdym środowisku takie są, ale żeby stworzyć szeroką platformę kontaktów i żeby z niej wyłonili się liderzy, potrzeba trochę czasu.

 

Małgorzata Skonieczna:

Konferencja – jak każda z trzech, w których uczestniczyłam – była super! Dla mnie oprócz doznań artystyczno-rozrywkowych i naukowych jest to okazja do spotkania towarzyskiego, wymiany poglądów. Miło jest spotkać choć raz do roku znajomych ze studiów, a teraz także i tych nowo poznanych z konferencji. Dla osób pochodzących z maleńkich miejscowości taki wyjazd to jedna z niewielu możliwości obcowania z pasjonatami muzyki i z Muzyką przez duże „M”. Dziękuję wszystkim organizatorom i proszę o jeszcze!

 

Anna Kaźmierska:

Nie brakowało mi dyskusji. Nie wiem, dlaczego uwielbiamy dyskutować, taka nasza nauczycielska natura. Moim zdaniem, szkoda czasu na gadanie. Nie chcę, żeby ludzie – przede wszystkim moi uczniowie – odbierali mnie jako niezadowoloną, rozczarowaną, smętną, wiecznie narzekającą babę. Kiedyś przedszkolak, który zapomniał moje imię, powiedział do mnie: „Pani Muzyko!”. To zobowiązuje, „pani/pan Muzyka” nie może gderać! Trzymam się w życiu zasady: robię to, co lubię – co sprawia mi satysfakcję. Jeżeli w pracy cierpię, bo mało godzin, bo mało pieniędzy, bo nikt mnie nie docenia, bo nikt nie rozumie, jakie to, co robię, jest ważne, wyjątkowe, niespotykane itd., to trzeba po prostu zmienić pracę. Konferencja była świetna. Dużo dobrych pomysłów, sposobów, metod i dużo dobrej muzyki. Niczego więcej nie oczekuję, na smętne nasiadówy dyskutantów na pewno nie będę jeździć.

 

Ewa Bieniek:

Nie wiem, dlaczego dyskusja na temat naszej – nauczycieli muzyki – sytuacji miałaby wpływać na brak radości i optymizmu w naszej pracy, jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Czy to źle, że chcemy coś zmieniać i ułatwiać sobie warunki pracy??? Zatroskani tym tematem to nie smutasy, zgorzknieni itp. Nie rozumiem, skąd takie odczucie.

 

Maria Szreder:

Gdyby nie wrodzony optymizm i radość, którą daje mi uczenie dzieci muzyki, nie robiłabym tego od z górą 30 lat. Ale to nie zmienia faktu, że nie da się nie zauważyć wielu rzeczy, które koniecznie trzeba zmienić. Nieprofesjonalne sformułowania w urzędowej podstawie programowej, brak elementarnej wiedzy muzycznej u osób decydujących o kształcie powszechnej edukacji i związany z tym brak wrażliwości na specyfikę tej dziedziny, mizeria finansowa zarówno w wyposażeniu w instrumenty i pomoce, jak i w nauczycielskich wynagrodzeniach i w końcu przepaść ziejąca między sferą muzykowania „zawodowego” i „amatorskiego” – to wszystko uderza każdego, kto pracując u podstaw, chciałby jednocześnie swoją pracę wpisać w szerszy regionalny czy ogólnopolski kontekst. Znakomite działania poszczególnych osób, przedstawiane na konferencji (i w wielu innych miejscach), nie tworzą synergii, przez co ich wpływ na tzw. sytuację ogólną jest o wiele mniejszy, niż można byłoby sobie tego życzyć. Dlatego mimo wszystko wydaje mi się, że liderzy, animacja i przykłady „dobrych praktyk” to jedno, a działania systemowe – to drugie. Chciałabym widzieć (niekoniecznie w formie dyskusji, może w formie spisanych postulatów) stanowisko Stowarzyszenia w następujących kwestiach: Czy podstawa programowa jest OK, czy należałoby ją poprawić? Czy forma klasowo-lekcyjna w odniesieniu do zajęć muzycznych jest OK, czy chcielibyśmy form bardziej zindywidualizowanych oraz jakie powinny być kwalifikacje nauczycieli muzyki na wszystkich poziomach kształcenia, włącznie z klasami 1–3 szkół podstawowych? Chciałabym także dowiedzieć się, czy w ww. kwestiach Stowarzyszenie jest konsultowane przez ustawodawcę.

 

Ryszard Popowski:

Podpisuję się pod powyższym postem piórem. I czekam na odpowiedź.